Ho’oponopono i mądrość Huny – powrót do wewnętrznego pokoju
Są pewne tematy, które wracają do nas jak bumerang. U mnie jest to temat Huny i ho’oponopono. Kiedy około dziesięciu lat temu zagościły w moim życiu, wracają do niego co jakiś czas – jakby przypominały mi o czymś ważnym. Mimo że mam bardzo racjonalny umysł i mocno stoję nogami na ziemi, równie bliskie są mi tematy niekoniecznie „z tego świata”. Oczywiście – w dużym cudzysłowie. Bo zarówno świat subtelny, jak i ten ziemski, przeplatają się ze sobą, tworząc spójną całość. To tylko nasze przekonania, przyjęte schematy i ukształtowane wyobrażenia sprawiają, że jedne rzeczy wydają się nam bardziej realne, a inne mniej. Dla mnie huna i ho’oponopono są jak most między tym, co znane, a tym, co bardziej subtelne. Pomiędzy logiką a intuicją. Pomiędzy tym, co można wytłumaczyć, a tym, co można tylko poczuć. To ścieżka, która przypomina mi, że prawdziwe uzdrowienie nie zaczyna się „na zewnątrz” – ale wewnątrz, w cichym akcie rozpoznania: to wszystko, co widzę, rezonuje z moim wnętrzem.
3/23/202510 min read


Czym właściwie jest Huna?
Huna to starożytna filozofia praktyczna, która – jak pisał Max Freedom Long – była zakodowana w języku polinezyjskim, w rdzeniach słów i ich symbolice. Max Freedom Long - pisał, że sednem Huny jest zrozumienie struktury człowieka jako istoty trójpoziomowej: składającej się z Niższego Ja (Unihipili), Średniego Ja (Uhane) i Wyższego Ja (Aumakua). Każde z nich działa niezależnie i posiada własne „ciało widmowe”, czyli subtelną formę energetyczną.
Huna uczy, że skuteczne działanie – w tym uzdrawianie – jest możliwe tylko wtedy, gdy wszystkie trzy Ja współpracują ze sobą w harmonii. Dlatego kluczem jest oczyszczenie komunikacji, uwolnienie energii życiowej (many) i zbudowanie mostu między poziomami świadomości.
Trzy Ja – duchowa psychologia ciała
Jednym z najgłębszych i najbardziej rewolucyjnych aspektów Huny jest koncepcja Trzech Ja – duchowej struktury człowieka. To nie tylko metafora, ale kompletny model wewnętrznego świata, który zaskakująco dokładnie oddaje to, co współczesna psychologia odkrywa dopiero od ostatnich kilkudziesięciu lat.
Unihipili – podświadomość
To najniższy poziom świadomości, ale nie w sensie wartościującym – raczej fundament, bez którego nie da się funkcjonować. Unihipili to centrum wspomnień, emocji, schematów i reakcji automatycznych. Przechowuje wszystkie doświadczenia z dzieciństwa i życia prenatalnego, a także nawyki, wzorce rodzinne, lęki, nieprzetrawione traumy.
W psychologii to odpowiednik:
nieświadomości Freuda – źródła popędów, wspomnień i tłumionych emocji,
wewnętrznego dziecka – znanego z terapii gestalt i terapii schematu,
ciała emocjonalnego – w podejściu psychosomatycznym, gdzie ciało staje się magazynem nie przeżytych emocji,
oraz systemu limbicznego – w neuronauce, czyli części mózgu odpowiedzialnej za reakcje emocjonalne i szybkie odruchy przetrwania.
Unihipili jest lojalne, pełne miłości – ale też może być lękliwe, zablokowane i nieufne, jeśli zostało zranione. Nie rozumie logiki – działa przez obrazy, emocje i powtarzalne sygnały. Wymaga delikatności, opieki, wyrozumiałości. Tak jak dziecko.
Uhane – świadomość, logika, wola
Uhane to nasz umysł analityczny – myślący, planujący, rozważający. To on podejmuje decyzje, zbiera dane, analizuje sytuacje, wybiera strategie. Ale według Huny jego główną rolą jest coś więcej: koordynacja między pozostałymi dwoma Ja. Uhane to „tłumacz”, który współpracuje z unihipili i zbiera manę (energię życiową), by wysłać modlitwę – intencję – do Aumakua.
Psychologia rozpoznaje w tym aspekcie:
ego – w sensie pozytywnym: świadomość siebie, zdolność do podejmowania wyborów,
racjonalne Ja w terapii poznawczo-behawioralnej,umysł wykonawczy w neuronauce – powiązany z korą przedczołową, odpowiedzialną za planowanie, regulację emocji i refleksyjność,
dorosłe Ja w analizie transakcyjnej.
To właśnie Uhane jest odpowiedzialne za intencję i uważność. To ono decyduje, czy chcemy coś zmienić – ale bez kontaktu z unihipili (ciałem i emocjami), jego wysiłki często nie przynoszą efektów. Dlatego w hunie mówi się, że Średnie Ja nie ma mocy, dopóki nie porozumie się z niższym.
Aumakua – Wyższe Ja
Aumakua to najbardziej subtelna i duchowa część naszej istoty. W hunie uznaje się je za mądrego opiekuna duchowego, który wie więcej niż nasz umysł może ogarnąć. To właśnie Aumakua odbiera modlitwy i intencje, przetwarza je na poziomie energetycznym, a następnie – kiedy wszystko jest gotowe – materializuje je w świecie fizycznym w formie inspiracji, zbiegów okoliczności, uzdrowienia, przebaczenia czy głębokiej transformacji.
W psychologii nie ma bezpośredniego odpowiednika, ale można wskazać zbieżności w:
psychologii transpersonalnej – jako Ja duchowe, przekraczające ego,
psychoanalizie Junga – jako Jaźń (Self), czyli całość psychiki zintegrowana z archetypami i źródłem mądrości,
duchowej psychologii integracyjnej – jako wyższy wymiar świadomości, źródło wewnętrznego prowadzenia, intuicji i uzdrawiania,
oraz w neuronauce – jako potencjalna aktywacja układów związanych z poczuciem transcendencji, głębokiego sensu, tzw. stany „mystical experience” badane np. przez Andrew Newberga.
W hunie Aumakua nie działa „z automatu”. Wysyła odpowiedź tylko wtedy, gdy Niższe Ja jest gotowe, kiedy nie ma wewnętrznych konfliktów, kiedy energia (mana) została zebrana, a intencja jasno sformułowana. Aumakua zawsze działa z miłością i cierpliwością – ale też z szacunkiem do naszej wolnej woli.
Mana – siła życiowa jako paliwo przemiany
Według Huny, każda modlitwa, każde pragnienie czy uzdrowienie wymaga many – siły życiowej, którą produkuje unihipili. Jeśli niższe Ja jest zablokowane, przestraszone lub pełne chaosu, nie wyśle tej energii – i modlitwa będzie nieskuteczna.
Kahuni uczyli, że uzdrawianie polega na oczyszczeniu przeszkód i przywróceniu przepływu. Mana płynie wtedy jak woda – a ta właśnie symbolizuje siłę życiową w mądrości Huny.
Ho’oponopono – wewnętrzna modlitwa, która działa
Współczesna forma ho’oponopono, przekształcona przez Morrnah Nalamaku Simeonę – hawajską kahunkę i uzdrowicielkę – została dostosowana do pracy indywidualnej. W tradycyjnej wersji ho’oponopono był rytuałem wspólnotowym, prowadzonym przez starszyznę lub przewodnika duchowego. Celem rytuału było przywrócenie harmonii w rodzinie lub społeczności. Morrnah przeniosła tę mądrość na poziom jednostki, tworząc metodę wewnętrznego oczyszczania i pojednania, która nie wymaga już obecności drugiej osoby. Każdy może ją praktykować – w każdej chwili, w każdej sytuacji.
Podstawą tej praktyki są te proste, ale niezwykle głębokie frazy:
Przepraszam. Wybacz mi, proszę. Dziękuję. Kocham Cię.
Te słowa kierujemy nie na zewnątrz, lecz do wewnątrz. Do swojego Unihipili – niższego Ja, czyli podświadomości, które przechowuje wspomnienia, emocje, traumy, stare programy i mechanizmy obronne. To właśnie tam – według Huny – znajdują się zablokowane energie, które oddziałują na naszą codzienność, emocje i wybory.
Warto podkreślić, że ho’oponopono nie jest afirmacją. To modlitwa – dialog między trzema poziomami Ja: kiedy wypowiadamy słowa z intencją, nasze Średnie Ja (Uhane) formuje świadomy przekaz, a Niższe Ja (Unihipili) napełnia go maną – energią życiową, i przesyła go do Aumakua – Wyższego Ja, które jako jedyne ma dostęp do przestrzeni duchowej, synchronii, uzdrowienia i odpowiedzi na wszystkie pytania.
Dlatego tak ważne jest, by te słowa nie były mechaniczne. Unihipili to istota czująca – jak dziecko. Reaguje na obecność, emocje, potrzebuje szacunku i uznania. Jeśli wypowiadamy frazy z poziomu głowy, bez kontaktu z ciałem i sercem – przekaz może pozostać pusty. Ale jeśli jesteśmy uważni, czuli i prawdziwi – rozpoczyna się proces oczyszczania, rozpuszczania oraz przemiany.
Każda z tych fraz niesie określoną wibrację:
„Przepraszam” – to uznanie, że coś we mnie stworzyło ten wzorzec, ten konflikt, ten ból. To pokora wobec siły, której nie rozumiem, ale jestem gotowa ją przyjąć.
„Wybacz mi, proszę” – to prośba o wybaczenie wobec siebie samej, wobec życia, wobec wszelkich istot za to, co pochodzi i niejako zmaterializowało się z poziomu nieświadomości.
„Dziękuję” – to wdzięczność za szansę transformacji. Za to, że ten wzorzec pokazuje się, by mógł zostać uzdrowiony.
„Kocham Cię” – to najczystsza energia uzdrowienia. Bezwarunkowa miłość wobec siebie, swoich ran, swojego cienia. Bez walki, bez potrzeby poprawiania czegokolwiek.
W hunie uznaje się, że prawdziwa przemiana następuje dopiero wtedy, gdy niższe Ja zostaje „nakarmione” uwagą, spokojem i bezpieczeństwem. Tylko wtedy może przekazać manę do góry, do Wyższego Ja, które odpowiada synchronicznością inspiracją i niesie rozwiązanie. To Wyższe Ja – Aumakua – działa na poziomie subtelnych pól energii, karmy i przeznaczenia. Ho’oponopono otwiera mu drogę.
W tym sensie praktyka ho’oponopono to duchowa fizyka: oczyszczamy siebie nie po to, by zmieniać świat zewnętrzny, ale by przywrócić harmonię w polu wewnętrznym. A wtedy świat zewnętrzny zaczyna odpowiadać inaczej.
I choć to brzmi prosto – to właśnie w tej prostocie kryje się potęga. I gotowość, by spotkać się ze sobą – bez filtrów, które iluzorycznie zmieniają rzeczywistość, bez zbroi, z łagodnością.
Neuropsychologia Huny
To, co od wieków przekazuje Huna, dziś znajduje potwierdzenie w badaniach nad mózgiem i świadomością. Według Huny, każda zmiana w życiu – uzdrowienie, przebaczenie, transformacja – wymaga pracy z trzema poziomami Ja orazprzepływem many, czyli energii życiowej. Współczesna neuronauka mówi o tym samym – tylko innym językiem: by zmiana mogła się dokonać, muszą powstać nowe połączenia neuronalne, a stare – zredukowane lub zintegrowane.
Andrew Newberg – neuronaukowiec, który od dekad bada wpływ praktyk duchowych na mózg – zauważa, że doświadczenia duchowe trwale zmieniają strukturę i funkcjonowanie mózgu. W swoich badaniach z użyciem skanów mózgu (fMRI i SPECT), wykazał, że modlitwa, kontemplacja, medytacja czy momenty przebaczenia wpływają na:
zmniejszenie aktywności ciała migdałowatego (odgrywa kluczową rolę w przetwarzaniu i regulacji emocji- zwłaszcza lęku, strachu, pamięci emocjonalnej),
zwiększenie aktywności kory przedczołowej (odpowiedzialnej za rozwój samoświadomości, odróżniania dobra od zła, myślenie abstrakcyjne, funkcje poznawcze),
synchronizację pracy mózgu z rytmem serca (tzw. koherencję serca), czyli stan, w którym fale mózgowe, oddech i rytm serca wchodzą w harmonijny rezonans. W tym stanie serce działa jak autonomiczny ośrodek regulacji emocji, wpływając na mózg, układ nerwowy i całą fizjologię poprzez impulsy nerwowe, hormony i pole elektromagnetyczne,
pobudzenie obszarów odpowiedzialnych za doświadczenie jedności i transcendencji (np. płat ciemieniowy - następował istotny spadek napływu impulsów nerwowych do płata ciemieniowego tylnego przy jednoczesnym działaniu tego obszaru).
To oznacza, że duchowe praktyki – w tym ho’oponopono – nie są „magiczne” ani wyłącznie symboliczne. One uruchamiają realne procesy neurobiologiczne, które prowadzą do głębokich zmian w odczuwaniu siebie, świata i relacji z innymi.
Z punktu widzenia neuronauki, każda myśl i emocja zostawia ślad w mózgu. Im częściej coś odczuwamy, tym silniejsze staje się dane połączenie. Ho’oponopono, jako powtarzalna praktyka z intencją i emocjonalnym zaangażowaniem, działa jak neuropsychologiczne deprogramowanie. Powtarzanie fraz: „przepraszam, wybacz mi, proszę, dziękuję, kocham cię” to świadomy trening układu nerwowego, który:
wygasza reakcje stresowe,
wspiera regulację emocji, obniża poziom lęku i napięcia,
aktywuje obszary mózgu odpowiedzialne za miłość, wdzięczność i współczucie,
i – co najważniejsze – tworzy nowe, zdrowsze ścieżki neuronalne.
Newberg pisze, że wiele osób, które doświadczało głębokiego duchowego przebudzenia, miało wcześniej serię mniejszych mistycznych momentów –”mini-oświeceń”. I to właśnie te „małe przebłyski”, często powtarzane w praktyce duchowej, przygotowują mózg na większą, trwałą przemianę. W kontekście huny można by powiedzieć, że codzienne praktykowanie ho’oponopono oczyszcza kanały aka, wzmacnia przepływ many i umożliwia Wyższemu Ja skuteczne działanie.
Z neurobiologicznego punktu widzenia jest to zjawisko neuroplastyczności – zdolności mózgu do zmiany w odpowiedzi na doświadczenie. Ale w języku Huny powiedzielibyśmy: „Twoje Ja Średnie nawiązało kontakt z Niższym i wysłało oczyszczoną modlitwę do Aumakua, a Wyższe Ja odpowiedziało uzdrowieniem”.
I właśnie dlatego tak ważna jest obecność i intencja. Ho’oponopono nie działa „z automatu”. Aby przekaz dotarł do Wyższego Ja, trzeba obudzić Niższe Ja, napełnić modlitwę maną (czyli energią) i naprawdę poczuć to, co się mówi. Jak pokazały badania Newberga, mózg wie, kiedy udajemy – a kiedy jesteśmy prawdziwi. A to, co autentyczne, ma moc transformacji.
Czasem tylko to działa
Kiedy czuję faktyczną bezsilność i nie pomaga racjonalizm,nie potrafię wejść w stan medytacji, zaczynam używać tych kilku słów, całkowicie zatapiając się w nich, wychodząc z procesów myślowych. Ale nie dzieje się to od razu – mój umysł bywa nadpobudliwy i bardzo chce wszystko zrozumieć. Jednak nauczyłam się z nim pracować i po latach “męki” potrafię go poskromić.
Ho’oponopono stosuję w wielu aspektach życia – czasem mogą się wydawać absurdalne. I zauważam pewną prawidłowość: praktyka nie działa, gdy nie zanurzam się w niej w pełni. Gdy pozostaję w myśleniu, nie ma efektu. Ale kiedy odpływam i pozwalam sobie być w obecności – ponad kontrolą i oczekiwaniami – dzieje się coś prawdziwie głębokiego.
Odpowiedzialność drogą do uzdrowienia
Dr Hew Len powiedział: „Nie leczyłem ich. Uzdrowiłem tę część siebie, która ich stworzyła.”
To zdanie porusza do głębi – bo zaprasza do zupełnie innego spojrzenia na rzeczywistość. To nie „ja kontra świat”, nie „ja próbujące coś naprawić” – ale ja, które przyjmuje pełną odpowiedzialność za to, co pojawia się w moim polu doświadczenia.
Nie chodzi tu o winę, lecz o uznanie: to, co widzę na zewnątrz, ma rezonans ze mną. Może być odbiciem moich lęków, zapisów, pamięci z dzieciństwa, przekonań pokoleniowych albo karmicznych. Czasem nie mam do tego świadomego dostępu – ale to nie znaczy, że nie mogę tego uzdrowić. Mogę. Właśnie przez pracę z wnętrzem, przez oczyszczenie, przez uznanie, że moje własne światło ma moc transformacji.
To podejście przypomina nauki Gurdżijewa, który uważał, że człowiek żyje w stanie uśpienia – w automatycznych reakcjach, emocjach, myślach, które nie są jego własne. Przebudzenie to moment, w którym zaczynamy widzieć i czuć inaczej – świadomie, a więc z mocą zmiany. Co więcej, Gurdżijew mówił, że jednostka przebudzona wpływa na całe otoczenie – jej obecność harmonizuje pole innych ludzi, nawet bez słów. Dokładnie tak, jak robił to dr Hew Len – nie rozmawiając z pacjentami, a jedynie oczyszczając siebie, zmieniał całe otoczenie.
Również psychologia transpersonalna – wyrosła na gruncie nauki, ale otwarta na duchowość – mówi o tym, że transformacja jednostki działa jak fala. Stanislav Grof wielokrotnie opisywał przypadki, w których jedna osoba, uzdrawiając własną traumę, jednocześnie rozpuszczała wzorce rodzinne lub archetypowe – coś, co dotyczyło nie tylko jej, ale całej linii. Transformacja osobista ma więc wymiar kolektywny.
Z kolei Ken Wilber w swoim modelu rozwoju świadomości pokazuje, że każda zmiana wewnętrzna – każde „przejście wyżej” – wpływa nie tylko na nasze osobiste życie, ale poszerza pole świadomości ludzkości. Nasza indywidualna ewolucja staje się częścią większego ruchu – ku większej integracji, jedności i współodczuwaniu.
To wszystko wpisuje się w przesłanie huny i ho’oponopono: zmieniając siebie, zmieniam świat. Nie przez walkę, przekonywanie czy naprawianie innych – ale przez uzdrowienie własnych ran, uznanie własnej prawdy i wybór miłości tam, gdzie wcześniej był lęk.
I może właśnie dlatego ho’oponopono – mimo swojej prostoty – jest tak potężne. Bo uczy, że tyle, ile jestem gotowa uzdrowić w sobie – tyle świat jest gotowy uzdrowić wokół mnie.
Refleksja na dziś
Dziś, może właśnie teraz, warto się zatrzymać. Zamknąć oczy. Wrócić do oddechu.
Zadać sobie kilka cichych, ale potężnych pytań:
Co we mnie domaga się uwagi, miłości, uzdrowienia?
Gdzie mogę przestać szukać winnego – i zamiast tego zaprosić zrozumienie?
Gdzie mogę odpuścić kontrolę i po prostu być – bez oceny, bez oczekiwania.
Czy potrafię wypowiedzieć: przepraszam. wybacz mi, proszę. dziękuję. kocham cię – z pełną obecnością, z czułością, która nie próbuje nic naprawiać, tylko po prostu być z tym, co jest?
Bo czasem właśnie tu zaczyna się największa przemiana – nie w wielkich rytuałach, nie w spektakularnych przełomach, ale w serii spokojnych oddechów i kilku prostych słowach, wypowiedzianych z serca.
Czasem to jedno zdanie, powiedziane naprawdę:
Przepraszam. Wybacz mi, proszę. Dziękuję. Kocham CIę.
jest jak światło w ciemnym wnętrzu – rozświetla to, co było zapomniane, osierocone, porzucone.
Przypomina nam, że jesteśmy całością – z naszym światłem i cieniem, z rozumem i ciałem, z lękiem i zaufaniem. I że wszystko to jest częścią świętej drogi.
Nie musimy wszystkiego zrozumieć. Nie musimy wszystkiego uzdrowić w jeden dzień. Ale możemy dziś – tylko dziś – zacząć od tego, co najbliżej: od siebie. Od jednego słowa. Jednego wdechu. Jednego spotkania z tym, co prawdziwe.
W tym właśnie jest moc huny. I piękno ho’oponopono.
Nie zmieniają świata za nas. Ale przypominają, że mamy wpływ. Zawsze. Zaczynając od wnętrza.